30.01
Wybraliśmy się dzisiaj na Arthur's Seat, gdzie podobno można spotkać kangury. Ponieważ ruszyliśmy późnym popołudniem, mieliśmy niezbyt wiele czasu żeby oblecieć na górkę i z powrotem tak, żeby zdążyć na ostatni autobus do domu.
Więc pełną parą wbiegliśmy na górkę dysząc niemiłosiernie, po to tylko, żeby okazało się, że
a) zabłądziliśmy i nie ma żadnych kangurów
b) kierowca autobusu źle nas pokierował i ... nie ma żadnych kangurów.
Dość mocno sfrustrowani trwaliśmy w dylemacie: iść kawałek dalej - może coś znajdziemy, czy wracać już, teraz, zaraz, żeby na pewno nie spóźnić się na autobus powrotny. Ostatecznie rzuciliśmy jeszcze okiem za róg (okazało się że jesteśmy na szczycie Atrhurs' Seat, więc przynajmniej górka zaliczona) i powolnym krokiem zaczęliśmy wracać podziwiając (zawistnym wzrokiem patrząc na) domki ludzi, którzy mieszkali w okolicy (duże okna, balkony, tarasy z widokiem na zatokę, otoczone lasem (tutejszym, czyli głównie masą eukaliptusów). W pewnym momencie zeszliśmy nieco ze ścieżki i przez przypadek wleźliśmy komuś na posesję. A tam.. kagur! skacze sobie komuś pod oknem! i drugi! Stoi i się na nas gapi :))
Tak więc, pierwsze kangury za płoty! Są świetne :)
A teraz zabawa pod tytułem 'znajdź na obrazku'. Jak się przyjrzycie to zobaczycie zarys jednego z nich ;]
kangury zaliczone to już możecie wracać :D
OdpowiedzUsuń:D jeszcze koale..;) i krokodyle!
OdpowiedzUsuń