14.03
Jedziemy zobaczyć półwysep Otago. Podobno można tu spotkać
foki i pingwiny (nuda, widzieliśmy wczoraj ;)) albatrosy, i w ogóle jest
ładnie. Pani w sklepie poleciła nam pewną plażę, więc tam się udaliśmy na
lunch. Jemy sobie spokojnie nasz makaron, a tam z piany morskiej wyłania się
Ona...
.. no albo On. W każdym razie wielki i trochę nas
przestraszył, bo w sumie to nie wiemy, może lwy morskie przepadają za sosem
pomidorowym. Całe szczęście, po pierwszych gwałtownych krokach w naszą stronę,
walnął się w piasek (nie można tego nazwać inaczej), zaczął tarzać i w tym
stanie pozostał już na długo.
[wcale się nie tarzał, tylko panierował - Kuba]
[chodzą po wodzie...]
Po południu poszliśmy się przejść po Dunedin. Spoko, bez
szału. To chyba fajne miasto do mieszkania, ale nie zrobiło na nas większego
wrażenia. Poza tym zjedliśmy tam rybę z frytkami tak tłustą, że było nam
niedobrze, więc dziękujemy, do widzenia.
Obserwujemy co się dzieje w pogodzie i jak się ma Lucy. Ostatecznie
zapada decyzja – jutro idziemy na Routeburn Track!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz