Po zwiedzaniu Christchurch pojechaliśmy na noc do Pleasant
Point (The name says it all),
miasteczka zamieszkałego przez 400 osób. Nocowaliśmy u Carla - myśliwego. Na
ścianach poroża i inne trofea. Okazuje się, że w Nowej Zelandii sporo osób
poluje. Zdobycie licencji jest super proste – trzeba podpisać papierek, że
chcesz polować w danej okolicy i zanieść go do urzędu. I tyle. Rząd tylko
określa, ile możesz zwierzyny sobie ustrzelić dziennie. Carl miał pełny
zamrażalnik mięsa z walabii, ale nie mieliśmy okazji spróbować...
Następnego dnia ruszamy do Oamaru, ale okrężną drogą, żeby
trochę pozwiedzać.
Jedziemy autostradą. W kraju Kiwi (bo tak nazywają siebie Nowozelandczycy)
autostrada to nie czteropasmówka otoczona ekranami, zza których nic nie widać,
tylko po prostu dobrej jakości droga dwupasmowa. Prowadzi między polami, łąkami
i górami, dzięki czemu świetnie zwiedza się kraj gapiąc się przez okno auta.
Większość dróg, które zobaczycie na zdjęciach to autostrady.
Na trasie masa pasących się owiec i krów, raz na jakiś czas
spotyka się też hodowle saren, widzieliśmy też w kilku miejscach alpaki. Mimo,
że jechaliśmy w pochmurny i wilgotny dzień zraszacze na polach były włączone (
a jest ich dużo), a zagrożenie pożarowe określone jako umiarkowanie wysokie
(informują o tym tablice poumieszczane przy drodze). Trochę nas to zaskoczyło.
[Takich zraszaczy jest bardzo dużo, ciągną się tak na oko z 200m. czasem więcej]
O poranku nad okolicą wisi długa biała chmura.
[Jezioro Tekapo]
[Jez. Tekapo - zwróćcie uwagę na ubranie (rękawiczki!) zaraz wszystko się zmieni]
[Przerwa na kanapkę z bagażnika]
Zgodnie z przewidywaniami Carla w miarę jak przesuwamy się
na zachód, chmury odpuszczają.
[Park Narodowy Aoraki]
[Sir Edmund Hilary, zdobywca Mount Everest, patrzy się na swoje ukochane góry - Alpy Południowe w Nowej Zelandii, w tym najwyższy szczyt kraju - Mount Cook (Aoraki) 3754m.n.p.m. Później dowiedzieliśmy się, że te cyferki to nieprawda, ale o tym następnym razem ]
[Z chmurą i bez chmury, zdjęcia z tego samego punktu widokowego w drodze do i z Parku]
[Jezioro Pukaki - taki kolor nadaje mu woda z lodowca razem z minerałami, które w sobie zawiera]
Dotarliśmy do Oamaru trochę później niż chcieliśmy, więc
naszego hosta nie było chwilowo w domu. W ramach czekania na niego pojechaliśmy
do centrum miasta na wybrzeże próbując znaleźć pingwiny. Oamaru znane jest z
tego, że łatwo można natknąć się na małe błękitne pingwinki. Niestety, żadnego
nie uświadczyliśmy L
Natknęliśmy się za to na Steampunk Headquaters.. Nie wiemy dokładnie co tam
jest, chyba wystawa, ale nie byliśmy.
[plac zabaw]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz