To już ostatni etap naszej podróży po Nowej Zelandii. Po
nocy spędzonej w aucie pojechaliśmy zobaczyć jedną z większych atrakcji w okolicy – Pancake
Rocks (czyli skały naleśnikowe ;). Szalejące fale Morza Tasmana wydrążyły w wapiennych skałach większe i
mniejsze dziury i cieśnikni. Nie dość, że naleśniki same w sobie są fajne, to
jeszcze przebijające się przez nie fale tworzą efekt buchającego gejzeru. Warto
było nadłożyć dla nich trochę kilometrów.
[What do you see?]
Poniżej ostatnia porcja zdjęć z naszej drogi powrotnej do Christchurch przez Arthur’s Pass.
[Pamiętacie, pisałam wcześniej, że Kea są znane z tego, że wydziobują
gumki z samochodów. No to mamy na to dowód :] Całe szczęście to nie nasze auto,
ale zrobiło się mniej zabawnie jak zaczęły się dobierać do naszej opony!]
[A to znak, w okolicy, w której mieszkają kea]
[Wodospad Devil’s Punchbowl]
[Po dwóch tygodniach ‘mieszkania’ w aucie, musieliśmy zrobić generalne
porządki i akcję pakowanie przed lotem powrotnym do Australii]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz