W piątek w południe skończyliśmy wszystkie zadania, jakie mieli dla nas
gospodarze na ten dzień. Postanowiliśmy więc wykorzystać niespodziewane wolne
popołudnie na jedną z atrakcji znajdujących się na samej farmie – i popływać
trochę na canoe.
Canoe (lub bardziej swojsko, kanu) to zasadniczo taki ciut
większy kajak. Tak samo się wiosłuje, tak samo się chyboce na boki przy
wsiadaniu, tak samo się wywróci, jeśli się uprzesz... Okazało się natomiast, że
te wszystkie rzeczy są dla Beaty nowością. Początek podróży był więc nieco
niepewny, ale dość szybko ogarnęliśmy system jak jednocześnie machać wiosłem i
nie ryzykować wpadnięcia do wody : ) Prąd w rzeczce był słaby i płynęło się bardzo przyjemnie.
[Beatka i Pobliska Górka]
[Beatka i Fotogeniczne Ptaki]
[Kanu spoczywa]
[Wysokie drzewo przy odpowiednio głębokiej rzece. Ktoś
zamontował na nim liny... ciekawe, po co?]
[Ha! Łagowskie klimaty się przypominają. Pozdrowienia dla Tomasza!]
[Beata też się zdecydowała skoczyć, ale te zdjęcia ujawnimy dopiero
po powrocie : )]
[k]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz