niedziela, 23 lutego 2014

Motor

Kilka dni po przyjeździe zauważyłem, że w jednej z szop stoją motocykle – i to nie skuterki, tylko porządne motory do jazdy w terenie! Podjarany, zapytałem więc oczywiście naszej gospodyni, czy mógłbym skorzystać. Próbowałem jakieś 5 lat temu zrobić prawo jazdy na motor, ale po pierwszym nieudanym podejściu do egzaminu nastała zima i ostatecznie nigdy do tematu nie wróciłem. Mniej więcej jednak wiem, co z takim ustrojstwem robić ; )

Shane się zgodziła bez problemu, upewniając się tylko, że mam kask, długie spodnie i ślad rozumu za pełnymi entuzjazmu oczami. Test musiał wypaść pozytywnie, bo parę dni potem wsiadłem na maszynę! Tutaj wyszła moja ...niepełna kompetencja motocyklowa ; ) Sprawdziłem wszystko, wcisnąłem sprzęgło, nacisnąłem zapłon... i nic. Pokombinowalem moment, po czym jednak musiałem wrócić do domu i skorzystać z pomocy Jacka, 11-letniego syna gospodyni, który podszedł i z miną znawcy odpalił ‘na kopa’.
Potem było już tylko lepiej. Kilka zmian biegów, przyspieszeń i hamowań, i wszystko szybko mi się przypominało. Jeśli ktoś z Was prowadził kiedyś motor, to wie, jakie to uczucie. Odkręcasz manetkę gazu, i czujesz całym sobą przyspieszenie. Sprzęgło, kolejny bieg, i to samo. Wibracje od silnika przechodzą wszystko, i wiatr szumi wokół kasku.

Do tego pochmurny,ale jeszcze jasny i ciepły wieczór. Wieje, i w odległości widać ciemne chmury, z których pada. Pod kołami czerwona, gruntowa droga, lekko kręta i ginąca na horyzoncie we wzgórzach. Wokół prawie nic, poza małymi, suchymi krzaczkami. Gdzieś z boku widać owce i płot pastwiska. I tak można jechać, dopóki starczy paliwa w baku.
Chociaż nie jest to raczej najlepszy pomysł, bo później byłby problem z powrotem do cywilizacji ; )



[k]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz