poniedziałek, 10 lutego 2014

Cool change

Otóż ... cool change oznacza nagłą zmianę pogody na sporo chłodniejszą (np. o 20 stopni). Takie zjawisko nas dzisiaj dopadło. Całe szczęście byliśmy przygotowani, bo Asia nas ostrzegła, co prognozy przepowiadają. Tak więc kurtki i długie spodnie się przydały, nawet padało (!) (Oczywiście, ten wyjątkowy moment wybraliśmy, żeby próbować wysuszyć pranie... - Kuba)

Głównym punktem, który nam się udało dzisiaj zobaczyć były Ogrody Botaniczne. Melbourne jest w ogóle bardzo bogate w różnego rodzaju tereny zielone (otacza je 680 ha parków krajobrazowych i ogrodów!), a Royal Botanic Gardens to ponoć najlepszy park w mieście i jeden z najpiękniejszych na świecie (tak mówi pożyczony od Edyty przewodnik po Australii). Rzeczywiście robi wrażenie, choć przeszliśmy tylko fragment (cały park ma 40 ha), a pogoda nie była najlepsza na siedzenie na trawce. Na ścieżkach prawie nie było ludzi, choć jeszcze przed ochłodzeniem spotkaliśmy tłumy spacerowiczów, biegaczy i innych ćwiczących. Fajne jest też to, że park jest bardzo blisko centrum (przyszliśmy na nogach, można też podjechać tramwajem).

[b]






[Sroka australijska - wydaje dziwne, kosmiczne dźwięki]








Jak widać, znaleźliśmy tam zarówno ładne, jak i dziwne rzeczy ; ) Niestety, nie udało nam się zrobić wyraźnego zdjęcia pięknych papug, które buszowały w kwiatach agawy... w ogóle jest tam masa ptaków: kaczki, papugi (rożne gatunki!), australijskie wersje wróbli i srok (sroka dumnie pozuje na zdjęciu), jakieś ptaki czaplopodobne, i tak dalej. Fajny robią hałas : )

Po wizycie w parku przyszedł czas, żeby pożegnać się z Melbourne... trochę nam było przykro, że tak szybko! Zaznaczam to miejsce na mapie jako 'do wrócenia'.

[k]


1 komentarz: