poniedziałek, 31 marca 2014

Routeburn Track



15.03.
O świcie ruszamy z Dunedin do Glenorchy koło Queenstown, skąd startuje nasz szlak. W Queenstown mamy odebrać bilety – miejscówki do spania w domkach. Po kilkunastu minutach w centrum (zatłoczonym niemiłosiernie), chcemy uciekać i nie wracać, całe szczęście nie musimy nic więcej tam załatwiać. Wiele osób porównuje Queenstown do Zakopanego – taka baza wypadowa w góry. Miasto znane jest też jako stolica sporów ekstremalnych w Nowej Zelandii. W związku z tym turystów masa. Klimat rzeczywiście trochę jak na Krupówkach tylko bardziej, o wiele bardziej. Opócz tego, że jest pięknie położone (w górach, nad jeziorem) zupełnie nie zachęca, żeby spędzić tam choć trochę więcej czasu niż potrzeba.

Wreszcie o 14 ruszamy na szlak. Droga do schroniska prowadzi w większości przez las. Królestwo mchu. Bazylion różnych gatunków. Do tego rzeka, wodospady i kilka mostów linowych. Świetne miejsce!


sobota, 29 marca 2014

Półwysep Otago

14.03

Jedziemy zobaczyć półwysep Otago. Podobno można tu spotkać foki i pingwiny (nuda, widzieliśmy wczoraj ;)) albatrosy, i w ogóle jest ładnie. Pani w sklepie poleciła nam pewną plażę, więc tam się udaliśmy na lunch. Jemy sobie spokojnie nasz makaron, a tam z piany morskiej wyłania się Ona...

Do Dunedin

13.03.

Do Polski pewnie nie dotarły informacje o huraganie Lucy, ale w Nowej Zelandii było o nim dość głośno przez kilka dni. Miał nawiedzić północną wyspę i zmierzać w kierunku południowej tracąc na sile.  W kontekście naszych wyczekiwanych planów wybrania się na 3-dniowy trekking w górki (miejsca w domkach na szlaku zarezerwowane trzy miesiące temu!) nie bardzo nam się te prognozy podobały. W dodatku Jeremy (alpinista, członek górskiej ekipy ratunkowej) mówi nam, że na naszym miejscu już by odwołał wycieczkę. No i nie ma z czym dyskutować za bardzo. Przełykamy frustrację i odwołujemy dojazd na szlak. Domków nie, bo i tak nam nie zwrócą kasy, ani centa, chyba, że pogoda sprawi, że zamkną szlaki. Więc na to liczymy.

A póki co udajemy się z Oamaru do Dunedin, miasta nazywanego drugim Edynburgiem, bo na nim było wzorowane. Na drogę dostajemy od Jeremy’ego listę punktów do odwiedzenia. Cel na dziś: zobaczyć foki i pingwiny.


wtorek, 25 marca 2014

Oamaru

Jeremy okazał się być świetnym hostem i bardzo ciekawym człowiekiem. Jest o kilka lat starszy od nas, mieszka w Oamaru, jest informatykiem, gra na perkusji, lubi wspinaczkę skałkową, należy do klubu alpinistycznego. Całym sercem kocha swój kraj i swoje codzienne życie. Dobrze spotkać kogoś takiego na swojej drodze.
A ponieważ Jeremy dobrze zna swoje okolice i chętnie dzieli się tą wiedzą, plan wycieczki na cały dzień mieliśmy zapewniony.

 [Owce z Nowej Zelandii pozdrawiają Owcę z Lędzin]

Pukaki, Aoraki i inne maorysko brzmiące miejsca

Po zwiedzaniu Christchurch pojechaliśmy na noc do Pleasant Point (The name says it all), miasteczka zamieszkałego przez 400 osób. Nocowaliśmy u Carla - myśliwego. Na ścianach poroża i inne trofea. Okazuje się, że w Nowej Zelandii sporo osób poluje. Zdobycie licencji jest super proste – trzeba podpisać papierek, że chcesz polować w danej okolicy i zanieść go do urzędu. I tyle. Rząd tylko określa, ile możesz zwierzyny sobie ustrzelić dziennie. Carl miał pełny zamrażalnik mięsa z walabii, ale nie mieliśmy okazji spróbować...

Następnego dnia ruszamy do Oamaru, ale okrężną drogą, żeby trochę pozwiedzać.

środa, 19 marca 2014

Nowa Zelandia - Christchurch

No to jesteśmy w Nowej Zelandii już półtora tygodnia. Jest absolutnie pięknie!
Wynajęliśmy auto (stara, bardzo przyjazna toyota sprinter) i mieliśmy w planie objechać południową wyspę (na obie za mało czasu).  Nowa Zelandia ma w sobie prawie wszystko. Krajobraz za oknem zmienia się niesamowicie szybko: ocean, plaże, góry, wodospady, lodowce, jeziora, lasy, gejzery, wulkany, nie mówiąc o ilości zwierząt, zwłaszcza ptaków. W związku z tym wpadliśmy w pewien rodzaj szału zwiedzaniowego próbując zaczerpnąć z tego ile się da. Zmęczyliśmy się na tyle, że dzisiaj mamy przerwę przez pół dnia :) Jesteśmy właśnie w miasteczku Wanaka, w którym w ogóle nie planowaliśmy być, ale cóż.. nasze plany dość mocno się zmieniły w trakcie podróży. Po pierwsze, z części rzeczy zrezygnowaliśmy, żeby nie dostać zadyszki, po drugie, pogoda pomogła nam podjąć kilka decyzji.
Tutejsi rdzenni mieszkańcy - Maorysi nazwali kraj Aotearoa, czyli  'kraj długiej białej chmury'.
O, jak bardzo adekwatna jest to nazwa...


środa, 12 marca 2014

Zgadnijcie gdzie jesteśmy






W związku z tym mamy mało czasu na pisanie bloga na bieżąco. To powinno wszystko wyjaśnić:



Flinders Ranges i emu

7.03
Rano spakowaliśmy wszystkie nasze graty do auta i  Shane zabrała nas na małą wycieczkę na północ w większe górki, żebyśmy zobaczyli jeszcze trochę outbacku przed wyjazdem. Jadąc zobaczyliśmy wielkiego czarnego orła zjadającego resztki potrąconego przez auto kangura.Niestety nie udało się nam zrobić zdjęcia- to poniżej jest znalezione w internecie.

[Orzeł australijski (wedge tail eagle) rozpiętość skrzydeł nawet do 2,5m!, nasz nie był aż tak wielki, ale i tak ogromny]

sobota, 8 marca 2014

Ogień, wiatr i woda

W Australii pogoda bywa ekstremalna. Każdego roku jest mniej wiecej tydzień, kiedy temperatura przekracza codziennie 40 stopni. Trafiliśmy na naszą farmę w trakcie corocznej fali upałów, która w tym roku akurat postanowila potrwać ponad dwa tygodnie! W taką pogodę naprawdę nie bardzo da się zrobić cokolwiek na zewnątrz.



poniedziałek, 3 marca 2014

Szlaki i szlaczki

Nasz pobyt na farmie powoli się kończy. Za niecały tydzień ruszamy dalej – do Nowej Zelandii. Dzisiaj będzie więc o tym czym się tutaj jeszcze zajmujemy i czym zajmowaliśmy się do tej pory. Generalnie, naszym zadaniem jest oznaczenie szlaków pieszych i rowerowych w okolicy.


sobota, 1 marca 2014

Wąż!

Jadąc z Shane autem spotkaliśmy naszego pierwszego węża! Był duży, trochę straszny i  całkiem martwy, całe szczęście. Shane zatrzymała się żebyśmy mogli go zobaczyć z bliska. Po czym zaczęła cofać i ruszać do przodu rozjeżdżając rozjechanego już węża jeszcze kilka razy. Tak niby że niechcący ;) Dlatego taki płaski..

 [b]

Papugi z Orroroo

Pojechaliśmy na małą wycieczkę do Orroroo.  Jest to małe miasteczko oddalone ok.60 km od naszej farmy. Tutaj dzieci Shane chodzą do szkoły. Codziennie rano mama podwozi je 6 km do skrzyżowania, skąd odbiera je szkolny autobus i zawozi na miejsce.
W Orroroo trafiliśmy na zaskakującą atrakcję: drzewa papugowe :)

[ żeby nie było, że tylko muchy i wyschnięta ziemia ;) ]