poniedziałek, 3 marca 2014

Szlaki i szlaczki

Nasz pobyt na farmie powoli się kończy. Za niecały tydzień ruszamy dalej – do Nowej Zelandii. Dzisiaj będzie więc o tym czym się tutaj jeszcze zajmujemy i czym zajmowaliśmy się do tej pory. Generalnie, naszym zadaniem jest oznaczenie szlaków pieszych i rowerowych w okolicy.



Pierwsze kilka dni jeździliśmy po okolicy na rowerach ogarniając teren i przenosząc nasze trasy na mapkę. Musieliśmy wymyślić gdzie będą jakie szlaki i jak będziemy je oznaczać (na bazie wskazówek od naszej farmerki i już istniejących ścieżek).

Kolejne kilka dni zostaliśmy na farmie zajmując się robieniem znaków: wycieczka do miasta po drewno, malowanie, cięcie, sprejowanie, wiercenie, dokręcanie...

Dalej gotowe znaki trzeba ustawić w odpowiednich miejscach. Jeździliśmy więc i jeszcze trochę jeździmy po okolicy kładem lub starym jeepem. Na pace łopata, metalowa dzida  (potrzebna, bo ziemia twarda) wiadro z wodą, cement, no i znak. Nie wszędzie da się dojechać , więc w kilka miejsc musimy z dzidą i wiadrem wtarabanić się kawałek pod górkę. W docelowym miejscu kopiemy dziurę, wkładamy znak, zalewamy cementem, zasypujemy kamieniami i gotowe!

Następnie każdy szlak trzeba przejechać/przejść ze sprejem i oznaczyć w miejscach, które nie mówią jasno którędy trzeba iść.

A na koniec  dopracować mapkę i zrobić z niej w miarę użyteczną ulotkę dla ludzi, którzy mają ze szlaków korzystać. Końcówka jeszcze przed nami.. 


Póki co, najbardziej odpowiada mi kopanie dzidą i jeżdżenie z cementem :) W sumie trzeba się napracować, ale jazda kładem po okolicy jest fajna, a poza tym wracamy popołudniem zmęczeni na zasłużony obiad i to jest dobre uczucie.


P.S. Zamieszczenie tego posta zajęło mi ponad 2 godzimy (!) - jedną wczoraj (nie wytrwałam) i resztę dziś. Praca na farmie uczy cierpliwości, nie ma co ;)
[b]
[The Bluff - najwyższa góra na posesji]




 [koniec z muchami w nosie i obijającymi się o rzęsy! oto nasz mały skarb - moskitierki, które chronią nas przed muchami - jedna z nich uchwycona w locie- zobaczcie jaką ma wkurzoną minę :]]


[Przyszły ciekawskie osiołki. Generalnie nie powinny się tak pałętać po całej farmie, ale czasem się pałętają . Dwa razy w nocy słyszeliśmy podkowy tłukące się o płytki przed naszym pokoje)] 

[osioł jak to osioł - uparty jest, więc jak stanął tak stał i nie chciał się ruszyć. Towarzyszył Kubie prawie przez całe malowanie słupków]







[Oto Stokrotka (Daisy), nasze auto robocze. Pajęczynę można znaleźć prawie w każdym miejscu. Jak widać trochę pordzewiała, ale świetnie się trzyma i dobrze prowadzi.Kategoria aut: UTE (skrót od Utility, czyli użyteczność - bardzo popularne w Australii są auta tego typu, czyli miejsce dla dwóch osób z przodu i paka z tyłu. 

- tutaj typ trochę bardziej miastowy

Przestawienie się na kierownicę z prawej strony: bułka z masłem - zobaczymy co powiemy jak dojdzie do tego lewostronny ruch drogowy, wszystkie przepisy i inne auta - tutaj po naszych drogach nikt inny nie jeździ...]




[mąż mój prywatny ;)]


[gotowe]

8 komentarzy:

  1. Prawdziwe traperskie zdjęcie Beata! (to przedostatnie w kapeluszu!)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) dzięki. kapelusz dostałam od naszej szefowej (chyba jako podstawowe narzędzie pracy w tym słońcu ;))

      Usuń
  2. jednym słowem zmieniacie świat!

    OdpowiedzUsuń
  3. no jednym słowem dokładnie to robimy ;) ale powiem wam, że już mi chyba starczy. Fajnie tu, ale opcja jechania dalej bardzo mi pasuje, miesiąc na farmie to tak akurat :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiadomo kto będzie walizki teraz sprejował :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spoko, tylko chce strój kosmity taki jak ma Maciek :)

      Usuń