11.05 (niedziela)
Po dwóch pełnych wrażeń dniach, niedzielę zaplanowaliśmy jako czas na relaks. Wybraliśmy się na Aloha Stadium, gdzie co tydzień odbywają się spotkania 'swap meet', czyli 'spotkania, żeby się wymieniać'. Myślałem, że to będzie pchli targ, starocie, czy coś takiego. Ale nie, nazwa zobowiązuje. Można się świetnie, choć jednostronnie powymieniać: pieniądze za pamiątki ; )
[Autentyczny amerykański turysta na pierwszym planie, flaga Hawajów dumnie na drugim]
[Cztery struny i owszem, ale coś małe...]
W drodze powrotnej wpadliśmy na typowo hawajski deser - shaved ice (golony lód?). Robi się go poprzez starcie lodu na baaaardzo cienkie wiórki, i dodaje różnych smakowych syropów, oraz kulki taro (miejscowa roślina bulwiasta; korzeń zrobiony na słodko). Efekt jest ciekawy, szczególnie z powodu nietypowej konsystencji lodu. Mi całkiem smakowało, Beacie umiarkowanie, ale mamy spróbowane : )
W Stanach Dzień Matki obchodzi się zawsze 11.05, i zazwyczaj wiąże się on z jakimś fajnym obiadem w restauracji. Okazało się, że mama Tori wzięła nas również pod uwagę robiąc swoje plany! Postanowiliśmy więc przygotować polski deser, żeby się chociaż troszkę za tą całą gościnność odwdzięczyć : )
[Tori chętnie pomagała nam robić pierogi, i ćwiczyła całą gamę umiejętności - od wycinania po lepienie brzegów. Dobrze jej szło!]
[Jak wiadomo, pieróg nie policzony, to pieróg nieważny]
Po wesołych dwóch godzinach i z prawie 60 pierogami, śmietaną i cukrem pod pachą, pojechaliśmy do ulubionej chińskiej restauracji rodziny Itamoto. Po przedstawieniu się i życzeniach, na obrotowy półmisek zaczęły przybywać kolejne dania. Mogliśmy spróbawać wszystkiego, i było to fantastyczne! Szczególnie pokochaliśmy kurczaka w sosie cytrynowym (który smakował prawdziwymi cytrynami), frittatę z krewetkami i kiełkami, no i krewetki królewskie w majonezie z orzechami włoskimi w miodzie i sezamie... Cokolwiek sobie wyobrazicie, to smakowały lepiej ; ) Mimo to, polski deser został przyjęty ciepło, i gusta rozłożyły się równomiernie pomiędzy pierogi z borówkami i z truskawkami. A nam się zrobiło troszkę bardziej polsko i domowo w tym śmiesznym, bardzo przyjaznym miejscu z drugiej strony świata.
[k]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz