13 maja (wtorek)
Wstajemy po 2 w nocy. Woda, kurtka i latarka w plecaku. Na miejscu jesteśmy o 3.10. Mamy 50 minut, żeby dostać się na początek szlaku zanim pojawi się strażnik. Latarki w dłoń i idziemy według wskazówek znalezionych w internecie. Przejść przez dziurę w płocie, tu skręcić, tam znaleźć ścieżkę... Udało się. Przed nami pną się w górę Schody do nieba.
Zbudowane w 1942r. służyły swego czasu jako dojście do stacji radiowej umiejszczonej na górze Puʻukeahiakahoe. Później były szlakiem turystycznym zamkniętym w 1987 r. Mimo to codziennie pojawiają się tu osoby, które tak jak my chcą się zmierzyć z Haiku Stairs.
Ruszamy. Latarki są niepotrzebne, towarzyszy nam księżyc w pełni. W ciemności i mgle (chmurze) pokonujemy całą trasę na górę (jakieś 1,5 godziny). Na szczycie zadziwiająco dużo ludzi - około 30 osób! Wszyscy czekają na świt. Niestety siedząca na szczycie chmura nie pozwala go zobaczyć. Jesteśmy najbardziej cierpliwi (:)) i ruszamy na dół jako ostatni, mimo, że zimno, bo przemokliśmy od deszczu. Warto było poczekać, bo chmury powoli zaczęły się rozmywać pokazując piękne widoki! Taka przygoda :)
[Na szczycie - w tle chmura]
[To nie żadne szatańskie gesty, to gest Shaka wywodzący się od hawajskich surferów. Jest przyjaznym pozdrowieniem, przekazującym ducha przyjaźni, zrozumienia i solidarności ludzi,no i ogólnego wyluzowania, takie hawajskie peace]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz