sobota, 19 kwietnia 2014

Nietoperze i jaskinie

Jedną z większych atrakcji w okolicy są Capricorn Caves, czyli jaskinie, w których można spotkać nietoperze (bent-wing bats). W sobotę wybraliśmy się tam na tzw. Adventure Tour. Hm. W sumie nie wiedzieliśmy co to znaczy i co tam się będzie działo, bo Niki nam zarezerwowała bilety.

Po pierwsze, grupa zarezerwowana na tą samą godzinę co my, nie pojawiła się. Więc byliśmy tylko we dwójkę i nasz przewodnik :) Na początek dostaliśmy uprzęże do wspinaczki skałkowej i kaski i zaczęliśmy od zjeżdżania na linach ze skał. Na początek mała, ćwiczeniowa trasa, żeby ogarnąć jak co działa, później większa, fajna. Myśleliśmy, że to ma do czegoś prowadzić, ale nie...  Na tym zakończyła się część linkowa. I tak było fajnie, tylko trochę mało.

Na  kolejnym etapie dostaliśmy kombinezony i ruszyliśmy do jaskiń. I tutaj zaczęła się zabawa.
Nasz przewodnik prowadził nas przez wąskie tunele, przez które trzeba było przedostawać się czołgając. Kilka przejść było naprawdę wąskich. Skrajnym przykładem jest wąskie przejście nazywane Rebirth (Powtórne Narodziny). Dla tych, którzy się nie przecisną, jest alternatywna droga, trochę szersza, nazywana Cesarean (Cesarskie Cięcie) :). Nam udało się powtórnie narodzić, choć kosztowało to sporo wysiłków i kilka siniaków na łokciach (przynajmniej mnie). Nasz przewodnik przedstawił nam na początku technikę przedostania się przed tą konkretną dziurę: trzeba ręce dać do przodu, żeby zmieścić się w barkach, pełznąć ruchem dżdżownicy i odpychać tylko jedną nogą...

Innym ciekawym korytarzem był Whale’s Belly (Brzuch  Wieloryba), choć powinno się to raczej nazywać Układ Pokarmowy Wieloryba. Generalnie trzeba wleźć w jedną dziurę i przeciskać się przez kolejne korytarzyki podążając za czerwonym sznurkiem. Tak więc zostaliśmy połknięci i wypluci przez wieloryba – pozdrowienia dla Jonka przy okazji :)

W pewnym momencie pojawiły się nietoperze. W korytarzach, którymi szliśmy (już takie szersze, normalne w miarę, ale w niektórych miejscach też do przejścia na leżąco) latały sobie obijając się o nasze ciała, czasem twarze(!). Latają bardzo szybko. Widać, gdzie są, ale nie idzie się im przyjrzeć. Wcale nie były przestraszone naszą obecnością. Jak nam powiedział nasz przewodnik, ten akurat gatunek nietoperza lubi ludzi i jest dość przyjacielski. Tutaj pozdrowienia dla Nietoperzy :)

Po chwili dotarliśmy do większej groty. Nietoperze, wciąż się o nas obijając, latały w koło tworząc wielki nietoperzowy wir oświetlony światełkami naszych latarek-czołówek. Słychać było głośny szum dziesiątków (setek?) nietoperzych skrzydeł. Klimat jak z Batmana. Niesamowite.

Pod koniec weszliśmy zwiedzić jeszcze jaskinię katedralnę, dużą grotę ze świetną akustyką, w której organizowane są m.in. opery i śluby.

Wyszliśmy z jaskiń poobijani, upaprani nietoperzą kupą, ale szczęśliwi :) Dobrze, że dostaliśmy kombinezony ;)


Po jaskiniowych przygodach pojechaliśmy na obiad do znanego pubu w pobliskiej miejscowości Caves (Jaskinie). Dawno nie byłam tak zmęczona jak po tym czołganiu się. Leżałam na stole czekając na naszą pizzę BBQ Bacon i piwo.

[Bez obaw, to w terrarium - przy wejściu do jaskiń było kilka stworzeń do zobaczenia m.in ten oto pyton...]

[... i ten stwór, który miał w nazwie coś związanego ze smokiem, ale nie pamiętam niestety]

[Kangury-menele ;]


[Indyk australijski]



[Takie tam są ostre skały wyrzeźbione przez deszcze]

[Oto Nowa Ja, powtórnie narodzona]




[W Coutry Pubie prawdziwa maszyna grająca z płytami]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz