czwartek, 1 maja 2014

Farma 3, czyli drzewka w Rossmount

Jesteśmy na farmie w Rossmount. Właściwie nie tyle farmie, co szkółce leśnej połączonej z kilkoma pokojami do wynajęcia. Tutaj na każdym niemal kroku można spotkać jakieś nieznane nam drzewo albo krzak.  Nasi gospodarze to pełni energii i humoru ludzie pod siedemdziesiątkę, którzy chętnie opowiadają nam o swojej farmie,  rodzinie i wyprawach do Azji, którą zwiedzili wzdłuż i wszerz.

Mieszkamy w przyczepie kempingowej za domem i bardzo nam tam wygodnie.  Wszystkie posiłki jemy wspólnie. Mamy bardzo usystematyzowany plan dnia:
7:00-8:00 śniadanie
8:00-10:30 praca
10-30-11:00 przerwa na kawę
11:00 - 13:00 praca
13:00-15:30 lunch i czas wolny
15.30-17:00 praca
17.00-19:00 wolne
19:00 obiad

Jak widzicie dużo czasu przeznaczone jest na posiłki i wspólne siedzenie przy stole.  To jest coś, co bardzo nam się tu spodobało i chcemy zabrać ze sobą do domu zwyczaj przywiązywania większej wagi do jedzenia (co jesz i jak jesz). 
Naszym głównym i praktycznie jedynym zajęciem jest plewienie. Walczymy z powojem i innymi chaszczami w sadzie kaki (persimmon). 

I tutaj mały apel: Ludzie, uprawiajcie ogródek! Po kilku dniach pracy dochodzę do wniosku, że chyba nic nie zapewnia takiej higieny psychicznej jak powydzieranie trawy od czasu do czasu. Myślę, że tego typu zajęcie to świetna przeciwwaga dla zabieganego życia pracującego człowieka. Nie dość, że można znaleźć chwilę spokoju, oderwać się trochę od rzeczywistości, zastanowić nad życiem, pobyć wśród roślinek, to jeszcze można zrobić coś pożytecznego. Wprawdzie po ponad tygodniu plewienia dzień w dzień, już powoli mam trochę dość i palce bolą, ale widzę w tym zajęciu źródło zdrowia i dobrobytu :)
  
 [Kaki, (persimmon)]


[Sad kaki]

Uwaga! Teraz będzie drastycznie - poniżej karmienie węża myszą (David hoduje sobie dwa w szopie).



 [to nie jest jego język]

[Carpet snake]



 [To jest robak, który jest jadalny, żywili się nim Aborygeni, David proponował nam przekąskę, ale nie skorzystaliśmy]


[Nasz domek]

 [Nasz współlokator Bilbo. Mieszka z nami w przyczepie. Nie wiemy jak tam wlazł, bo wszystkie okna są zasłonięte moskitierą, ale widocznie zna jakieś tajne przejścia. Jest też mniejszy Frodo i drugi Bilbo jak się okazało niedawno]


[Fantastyczne drzewko z bardzo dobrymi owocami, które rosną na korze - nazywa się Jaboticaba] 

[Jaboticaba] 

 [Nursery, czyli szkółka leśna]

[Monstera, owoce jadalne, śmieszne, bardzo dobre, ale kwaśne aż język cierpnie

[Monstera] 

 [Jackfruit tree, próbowaliśmy suszonych owoców - dobre :)]

[Longan, czyli kuzyn lichi]

[Longan-eyed Jacob :)]

 [Fajnie móc hodować sobie w ogródku banany... Tutaj mrozu nie ma nigdy. Nigdy! Jest w dolince u sąsiadów, ale tutaj nie, bo jesteśmy na górce]

 [ i limonki]

[a to podobno grapefruit...hm] 

[Lantana - chwast, którego jest wszędzie pełno i który jest zmorą hodowców bydła w całym stanie, ponieważ mocno szkodzi krowom]

 [Guiana chestnut]

[Cherry guava] 

 [Heliconia]

[Beehive, odmiana heliconii]

 [Five corner fruit - pycha!]


[Avocado]



 [Spanish moss, czyli mech hiszpański]

 [Na farmie jest też krzaczek z podobno halucynnogennymi liśćmi używanymi niegdyś przez Aborygenów ;]






OGŁOSZENIE DROBNE:
Niniejszym przekroczyliśmy już 10 tysięcy wyświetleń naszego bloga!!
Wprawdzie wiemy o tym, że babcia Basia nabija nam statystyki, bo przyznała się, że czyta posty po kilka razy ;) Dziękujemy, że czytacie, miło nam niezmiernie. Pozdrawiamy ciepło!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz